niedziela, 18 listopada 2012

Kartki świąteczne...

Poddałam się i ja atmosferze nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i przygotowałam  takie oto karteczki. Chciałabym je wysłać do tych, z którymi zwykle nie udaje mi się spotkać w czasie Świąt, a chcę by wiedzieli, że o nich myślimy. Sama bardzo lubię dostawać kartki. Może nie uwierzycie, ale gromadzę wszystkie te kartki, który otrzymuję na różne okazje - tak jakbym chciała zapamiętać nastrój okazji z jakiej do mnie dotarły. W tym roku zamierzam przygotować girlandę, by otrzymanych kartek nie ustawiać na komodzie, ale zawiesić tak, by dodatkowo zdobiły wnętrze. Jak ja kocham święta!
A Wy? Czy też tak lubicie dostawać kartki? 
Oto kilka wzorów z tych, które powstały w tym roku, choć jeszcze wiele muszę dorobić, a czas leci. 
Najlepsze w ich robieniu jest to, że nie ma dwóch identycznych, każda różni się od pozostałych choćby najmniejszym detalem. Może dzieje się tak, ponieważ powstają bardzo spontanicznie, poprostu biorę, łączę, wycinam, kleję i ... tak zostaje. Następna, to już nowa historia...

Takie moje "niepowtarzalne kartki".

Czy podobają się Wam?

Kartka z choinką


Kartka ze słodkim pierniczkiem

Kartka z Aniołkiem

Kartka z konikiem (ozdabianym metodą decoupage)


Kartka ze śnieżynką


Błękitna kartka z Aniołkiem

Cytrynowa kartka



... i zdjęcie grupowe, a w mojej głowie jeszcze tyle pomysłów...


piątek, 16 listopada 2012

Welcome home ... masa solna.

Witam Was witam w moich progach!

O - tak Was witam!


Bardzo lubię pracować z masą solną, ostatnio porobiłam takie oto zawieszki powitalne:




W porzednim poście można było zobaczyć taką oto zawieszkę z napisem home, która to po pierwsze ma kształt klucza, po drugie opatrzona jest "domowym" napisem.

Przy okazji powstała też taka zawieszka - ta do dziecinnego pokoju.

 A taka do innego dziecinnego pokoju małego fana motoryzacji wszelakiej
 A to już historia miłosna - dla pary nowożeńców.


I jak Wam się podoba?

czwartek, 15 listopada 2012

Metamorfoza ... przedpokój.

Witam Wszystkich odwiedzających, a zwłaszcza pozostawiających ślad po swoich odwiedzinach - cieszę się, że podoba się Wam moja nowa odsłona, a dziś pokażę Wam kilka fotek z metamorfozy przedpokoju. Metamorfoza to za duże słowo, zwłaszcza, że i samo pomieszczenie jest raczej małe. Ot co - brakowało mi tam pod lustrem jakiejś niebanalnej szafki, idea była taka by było gdzie odkładać drobiazgi, konieczne do zabrania przy wyjściu, lub by w kącie coś poprostu stało. Problem rozwiązała aura, która zmusiła mnie niejako do ewakuacji ukochanej pobielonej starej beczki z balkonu w mniej podatne na zmiany pogodowe miejsce. Może pod kwiatek, a może do dziecka, a może... i wreszcie WOW! Uwielbiam odpalać tam latarenkę, zwłaszcza z jakąś zapachową świeczką, a gdy zapada zmrok, jest tam naprawdę bardzo klimatycznie, choć to ... zwykły przedpokój.

 Kalosze to stały i praktyczny element dekoracji - a co!

 Jakiś czas temu bawiłam się masą solną, a że klucze u nas są wszędzie to i tu też - ot taki domowy.
 i do tego ten pięknie niebieski przegorzan, przywieziony z rodzinnego ogródka. Zegar też ma dziesiątki lat, choć to stary rosyjski kieszonkowiec, nadal zdaża mu się działać, a że należał do rodziny tym bardziej uwielbiam na niego zerkać. Nie mogę nie wspomnieć tu o pięknym sercu, którym obdarowała mnie Zancia. Ty wiesz, że marzyłam o takim i jaką radość mi tym sprawiłaś.

 A gdyby tak mieć dwie takie beczki?!
Tak prezentowała się jeszcze niedawno w balkonowej dżungli na wysokościach.
 Podglądając namiętnie Wasze blogi, zwłasza takie jak Snow, zakochałam się w bielonych, postarzanych bibelotach. Pakażę Wam jakie teraz mam piękne świeczniki, dziwnym trafem wybrałam te zmotywem ukochanych róż, co jeszcze piękniej wyszło po obróbce:

 Kosztowały grosze, a wyglądały pierwotnie tak:

 Siedzę teraz z kubkiem kawy wpatrzona w okno, a tam mój ukochany bluszcz wyprowadzony na pałąk pięknie dziękuje za wakacje na balkonie, a anioł pilnuje domowego ogniska, choć klejone skrzydło ma.
Nawet nie spodziewałam się, że mam wśród Was swoje prywatne anioły, które, często z tak daleka są mi wielką pomocą. Dziękuję i ściskam,

poniedziałek, 12 listopada 2012

O choinka...

Może nie pisałam wcześniej, ale wraz z ożenkiem splotłam swe losy z środowiskiem kluczykarzy, cóż ... bycie kobietą zapalonego ślusarza odciska piętno nie tylko na życiu codziennym... ja wszędzie widzę klucze, co gorsza wszędzie wciskam klucze. Lubię klucze, zwłaszcza takie stare, już zmęczone, a jednak często mogące opowiedzieć wiele ciekawych historii. Wystarczyła chwila, ze styropianowego stożka i kubeczka powstała Ona. I czym by ją tu przyozdobić ?! 
Tak, to będzie nasza choinka firmowa. I tak oto w tym roku będzie nam towarzyszyć puchata choinka przyozdobiona w klucze. 

 ... choćby takie...

A  jak Wam podoba się taka wersja choinki?!

Gdzie jest renifer... Słodki Reni i jego stadko.

  Jak już co roku, o tej porze pierniki piekę na potęgę, jednak by nie było monotonnie, pokażę Wam ostatnio dość "chodliwy" model. Otóż Renifer jaki jest każdy widzi :D Aby nie było im smutno, postanowiłam zrobić im "rodzinną fotografię". Pewnie gdybym bardziej poszukała, w samych zabawkach dziecięcia znalazłabym jeszcze ładne stadko. Na razie przedstawiam te najbliższe memu sercu i najsłodsze :D   

Renifery doniczkowe, pięknie pobielone i podrasowane brokatem. Wspaniale i bardzo lekko prezentują się w otoczeniu bluszcza, może nie pobiegną za daleko?!
 Tu - na pierwszym planie uroczy sapiący Reni chrapiący, kubeczek, którego z przekory używam przez okrągły rok, a w tle mieszadełko z wesołą gromadką.

 Oglądając rozliczne blogi wzdychałam namiętnie do cudnych szpulek na i po niciach. Jak ja zapragnęłam takie mieć. Oj jak bardzo je pokochałam, tak mocno chciałam, że jak tylko zobaczyłam, że są dostępne w surowym drewnie - od razu zaprosiłam je do domu - oto moje szpuleczki. 
 W ubiegłym roku postanowiłam, że przełamię się i ozdobię papierem ryżowym kieliszek - wyszedł tak sobie, jemioła nie chciała współpracować, ale i tak bardzo go lubię.

 Na sam koniec słodki Reni - w stroju galowym, gotowy do podróży. 
 Aby trafił we właściwe ręce zrobiłam mu odświętny bilecik

I jak Wam się podoba?
Ja bardzo się staram, ale nie umiem się bronić przed tą cudowną świąteczną gorączką, tak już mam, w końcu i ja i Jezusek urodziłam się w tę cudowną noc - to do czegoś zobowiązuje :)
Ściskam mocno.
Jakby ktoś zechciał przygarnąć Słodkiego Reniego - proszę o kontakt.


niedziela, 4 listopada 2012

Sutasz, soutache, siutsz jak kto woli...

Witam serdecznie,
tym razem przegląd moich wyrobów z sutaszu, co prawda powstało jeszcze wiele innych, jednak muszę poobrabiać fotki. Zachęcam do oglądania. 

Czerwony koral, czarny sutasz i drobne koraliki. Srebrne bigle i zawieszka.

Pomarańczowa pastylka, czarny i brązowy sutasz, czarne koraliki i pomarańczowa drobnica.

Czarna bransoletka 


Wisior  w kolorach ziemi, drewniane koraliki, zielony i biały sutasz, brązowa drobnica.

Komplet  z korali, magmy i koralików barwy czerwonej, czarna drobnica, sutasz czarny oraz czerwony. Powstał na okoliczność wyzwania organizowanego przez Magdę. Madziu to także dzięki Tobie ta fascynacja sutaszem.

Żółte płaskie koraliki z masy perłowej w otoczeniu czarnej i żółtej drobnicy, niebieski oraz biały sutasz

Wisior  z fioletowych fasetowanych koralików w 3 rozmiarach, zielony i czarny sutasz, czarna i zielona drobnica oraz fioletowe pręciki.

Nie wiem czemu, ale sutasz bardzo mnie odpręża, jednak co za tym idzie wymaga skupienia, więc najczęściej powstaje pod osłoną nocy, gdy wszyscy śpią. Wówczas dzieje się... właśnie tak :D
Pozdrawiam serdecznie,