wtorek, 30 lipca 2013

Morza szum... a nie.. to tylko jechał autobus.

Jak już dało się zauważyć, wkradły się nam bez krępacji rozmaite akcenty, świadczące o tym jak bardzo potrzebne są nam wakacje, koniecznie nad wodą. Ta tęsknota zdaje się mnie przerastać, skoro jadący za oknem autobus nie różni mi się od parostatku ;)
Tym razem pokój dziecięcia. Mój Skarb ma już niemal cztery lata i zażyczył sobie odmiany. Więc ma. Widać i dziecięciu znudziła się wściekle zielona zieleń i, ku mojej radości zaakceptował kolor ... morski. To o tyle wygodne, że z dodatkami biegam teraz między pokojem a łazienką, pasują i tu i tam ;)
Nie chciałam jednak, by wyszło tak "modnie" z koniecznym zachowaniem czerwieni, błękitu i bieli - to za wiele w tym barwnym mętliku, dlatego pokażę Wam dziś tylko kąt sypialny. 

Przedtawiam Wam Pana Pelikana!
Tu dumnie się pręży na szafie - tam jest w miarę bezpieczny, inaczej byłby już chyba kuśtykającym Panem Pelikanem ;)
  

Babcia, jak usłyszała - morze, muszą być i ryby...
to i są i to jakie - i flądry i śledzie i nawet pirania się znalazła ;)


A tak śpi mój Mały Pirat: powiecie, ponuro poważnie, ale mnogość kolorów zabawek przyprawia o zawrót głowy, więc chciałam by miejsce do spania pozwalało się odprężyć... jejku, ile jeszcze chcę tu  zrobić, ramki, poduszkę/ koło ratunkowe, poszewki na wałki, lampę... ach... chyba lata nie starczy...
Fotel pamięta moją młodość, mama się zlitowała, pokrowiec uszyła i jest. Do tego najwierniejsi przyjaciele: Ambroży, Bazyli, Cezary, Prot i ... dalsi znajomi i towarzysze zabaw;)



I jak Wam się podoba?
Teraz skoczę jeszcze doMazmiki, która to została moją wymiankową parą w lawendowej zabawie u Ani Jury. Doba jest stanowczo za krótka...
Dobrej nocy, dającej ulgę w tych upałach...

sobota, 27 lipca 2013

Kamień raz wzięty w ręce i odrzucony bez celu to kamień zmarnowany...

... z takiego założenia wychodzę, zresztą nie tylko ja. .. można by rzec... tak mnie nauczono. Moja kochana mama dała temu wyraz w sposób... no cóż dość dosadny. Może to nie stonehenge, jednak stoją już blisko 15 lat i niezmiennie cieszą oko. Jak dziś pamiętam jak zwoziłyśmy płyty kamienne i odpowiednie "okazy" coby zagrało. Dziś wiem, że jeśli kiedyś zdarzy się tak, że będę miała ten swój mały domek, napewno kamieni polnych tam nie zabraknie. Muszę jeszcze zgłębić tajniki rozłupywania kamienia, choć pewne umiejętności już posiadłam, ślubny może dać temu dowód ;)
A tymczasem...



 Słyszałam, że niektórzy odzyskują energię dzięki piramidom, dla mnie najlepszym miejscem jest dom, rodzinny, ciepły, ukochany... taki.

Powoli... baardzo...

... powoli ... niczym nasze rodzime (PK...) i ja rozpędzam ten swój pociąg...
wygląda to mniej / więcej tak:
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękując za wszystkie życzenia rocznicowe. Teraz czekam na wyniki "sparowaniania" wymianki u Ani i powoli pakujemy się coby od tych upałów nie paść i komary mazurskie nieco popaść. A ja już myślałam, że w tym roku nigdzie nie pojedziemy. Pewnych spraw i tak nie przyspieszę, więc cóż... może choć się pakować zacznę :D 
A by Wam pokazać jak bardzo mnie ciągnie nad wodę ... ryby łowię w Łodzi ... w łazience ;)



Ostatnio słyszałam, że przez te aktualne trendy i stylizacje marynistyczne okazało się, że mamy wnętrza całkiem na czasie... i nie uwierzycie, że te rzeczy zbierane są latami ... ot takie zaklinanie coby choć na moment znaleźć się tam, gdzie ciepło, słonecznie, tak wakacyjnie... najwyraźniej działa!

A Wam jak się podoba?

Ps. czy ktoś z Was może się wypowiedzieć w charakterze doradcy w kwestii płyt gramofonowych? 
Tak wiem, wariacjom u nas nie ma końca :)

Ściskam Was i pozdrawiam weekendowo!
A jutro, jak dam radę pokażę Wam, co też się dzieje, gdy baba w rękę weźmie kamień...


poniedziałek, 22 lipca 2013

Żelazne gody... znaczy że takie już solidne, czy może nam rdzewieć przyjdzie?

Witam i zapraszam od razu na toaścik...
Za zdrowie Młodej Pary... po raz SZÓSTY!
Jako że pogoda dopisuje, świętujemy na łódzkim balkonowym łonie natury! serwujemy wino i ... pomidory z krzaczka :D
Jak ten czas leci... jak ludzie się zmieniają... a niech się dzieje wola nieba...!

Zebrało mi się jakoś na wspomnienia, pooglądałam sobie zdjęcia, płyty, naszło mnie takie uczucie, że wiele rzeczy faktycznie mija nam niepostrzeżenie, a najczęściej bywa tak, że wiele zmian jest już nieodwracalnych... ale czy zmieniłabym coś... pewnie tak, choć dziś mogę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że jest tak jak jest, wszak zawsze może być gorzej :D
A poza tym wszystkim... miłego tygodnia Wam chcę życzyć... i ... żelaznej słonecznej pogody!

Ściskam mocno i wracam popracować!



sobota, 13 lipca 2013

Zawsze chciałam...

... zawsze chciałam mieć taką tablicę, taką na zapiski, potrzebne karteczki, sentymentalne drobiazgi... 
Z zachwytem podglądałam Wasze romantyczne, wręcz słodkie pele-mele, takie piękne, starannie wykonane, równiutkie i miękkie... jakże podobają mi się, z pięknymi fotografiami, zapiskami, ach! ... a jednak, jak już przyszło do robienia, uznałam, że co innego podoba mi się, gdy patrzę na aranżacje pięknych i kobiecych wnętrz, a co innego jednak chciałabym umieścić na swojej ścianie, w miejscu stworzonym dla siebie, w którym czuję się paradoksalnie najlepiej, tam faktycznie odpoczywam, pełno tam rupieci, smarów, opiłków metalu, metalowych surowych machin, gdzie mimo to kwitną kwiaty, oddycha się mi tam inaczej niż w zatłoczonym centrum miasta. Co więcej... chciałam wprowadzić coś nieregularnego, niby niedbałego, ba... nawet niestarannego, pomimo fascynacji miękkością bawełny, koronek i falban - tu tego jakoś nie czułam!
I wyszło...gnieciona celowo surówka, próbne poczynania transferowe i jest ... MOJE TOTO!

... może ktoś podpowie jak w corel photo paintcie zapisywać, by nie obracało mi całości na bok? zielona jestem jak widać niczym tło ... mojego TOTO :) 


A jak ja to zrobiłam? 
...ze strychowych pieleszy wydobyłam starą ramę, była złocona, więc by ją "spsuć" potraktowałam ją maźnięciami czarnej olejnej farby, trochę sklejek, tektury, gąbki (coby i szpilkami się dało mocować co nieco), surówka, sznurki, tasiemki klamerki... i po naprawieniu ramy, posklejaniu kawałków wszystkiego w jakąś tam powiedzmy całość mam swoje własne, z kluczykami oczywiście :D urządzam sobie to moje robocze gniazdko, coby pomysły wpadały do głowy... choćby takie jak ten!
I jak Wam się podoba taka wersja?

A ponadto, coby zupełnie w rutynę nie popaść zapisałam się na wspaniałą wymiankę do Ani Jury... szczegóły TU. Chętnych zapraszam do udziału...
na zachętę banerek:




wtorek, 2 lipca 2013

Wisi mi ... na szyi!

Pozazdrościłam Wam pięknych wisiorów, bogato zdobionych, kolorowych. Postudiowałam Wasze tutki (Diana - dla Ciebie wielkie DZIĘKUJĘ za tak doskonały tutorial) i tak oto przystąpiłam do wykonania swojego własnego! wszystko szło dobrze, aż do momentu wybrania odpowiedniego motywu - wszak byłoby miło, gdyby coś znaczącego prezentował... i się zaczęło.
Aż po wielu poszukiwaniach trafiłam na grafikę pewnej mało znanej jeszcze artystki i tak oto jest - mój Ci on! A może ktoś zgadnie czyja to grafika...?!

Teraz noszę z radością i satysfakcją taki oto wisior:

Pozdrawiam Was serdecznie,

poniedziałek, 1 lipca 2013

Piewsze koty za płoty...

 Tak, tak... teraz już tylko koty mi w głowie :D
Dam temu dowód ... chcąc poobcować do woli z przyrodą w uroczym zakątku domu rodzinnego nie można robić zdjęć bez modela, się kocię telewizji naoglądało, wszędzie się pcha przed obiektyw.
A niech ma... choć na zdjęciu miała być uwieczniona urocza konewka... bywa... może innym razem :D Wprawne oko i tak dojrzy :D

A to już tak idąc za tytułem... moja pierwsza cięta rzecz... robiona z lekka na szybko,
jednak z wielką satysfakcją :D


Miłego tygodnia dla Was... jejku już połowa roku za nami!

A to tak na osłodę :D